Puls Amary przyspieszył, gdy nagłe zamieszanie ogarnęło grupę. Słoń pojawił się znikąd, a jego trąbiący ryk rozrzucił turystów jak liście podczas burzy. Ludzie krzyczeli, uciekając ze ścieżki we wszystkich kierunkach, ledwo oglądając się za siebie, gdy masywne stworzenie pędziło za nimi.
Zamarznięta Amara przycisnęła się do drzewa, zbyt przerażona, by nawet oddychać. Turyści uciekli bez zastanowienia, zostawiając ją samą, by stawiła czoła bestii. Powoli słoń zwrócił na nią uwagę, a jego potężna trąba zbliżyła się do jej ramienia. Umysł Amary krzyczał, by uciekała, ale jej nogi nie chciały być posłuszne.
Ku jej całkowitemu zdumieniu, słoń szturchnął jej dłoń z zaskakującą delikatnością. Jego oczy spotkały się z jej, jakby nakłaniając ją do zrozumienia. Z trzepotaniem uszu i cichym szturchnięciem, stało się dla niej jasne, że słoń chciał podążać za nią i mimo wszystko, zrobiła swoje pierwsze niepewne kroki w nieznane.
Amara zameldowała się w cichym ośrodku położonym na skraju dżungli, a jej podekscytowanie wrzało, gdy myślała o czekającej ją przygodzie. Przyjechała tutaj, aby doświadczyć dzikiej przyrody jak nigdy dotąd – wkroczyć do świata, który widziała tylko w filmach dokumentalnych i o którym czytała w przewodnikach turystycznych.

Safari w dżungli było najbezpieczniejszym sposobem na zbliżenie się do natury, aby zobaczyć zwierzęta w ich nietkniętym środowisku. Zapisując się na wycieczkę, pozwoliła sobie zasnąć, nie mogąc się doczekać tego, co przyniesie poranek.
Świt przyniósł miękkie, bursztynowe światło nad drzewami, gdy Amara przygotowała się do podróży. Zanim dotarła do punktu spotkania, kilku innych turystów już się zebrało, szemrząc w oczekiwaniu. W pobliżu zaparkowany był jeep, a ich przewodnik – cichy mężczyzna o oczach, które zdawały się znać każdy sekret lasu – powitał każdego z nich skinieniem głowy.

Grupa wsiadła do jeepa, a Amara poczuła dreszcz energii w powietrzu, gdy ruszyli, szum silnika mieszający się z budzącymi się dźwiękami otaczającej ich dżungli. Gdy jeep wjechał w gęsty las, zmysły Amary wyostrzały się z każdym wybojem i zakrętem.
Oddychała głęboko, chłonąc zapachy ziemi i od czasu do czasu szelest niewidocznych stworzeń w zaroślach. Ich przewodnik zwrócił uwagę na błysk żywych piór tutaj, ostrożnego jelenia spoglądającego przez liście tam, a każda obserwacja pozostawiła ją w zachwycie nad otaczającym ich nieokiełznanym pięknem.

To była ucieczka, o której marzyła – świat pełen widoków i dźwięków z dala od miejskiego zgiełku. Wkrótce dotarli na polanę, gdzie grupa została zachęcona do wyjścia i obserwacji. Amara rozejrzała się dookoła, czując ogrom lasu rozciągającego się w każdym kierunku.
Dżip, ich jedyna droga powrotna do cywilizacji, czekał, gdy odeszli kilka kroków, podziwiając spokojny majestat otoczenia. Prawie zapomniała o wszystkim innym, zatracając się w delikatnym wietrze i miękkim szeleście liści, dopóki dziwny, niski huk nie przerwał spokoju.

Na początku był odległy, prawie jak grzmot, ale z każdą sekundą stawał się coraz głośniejszy. Amara odwróciła się, a jej oczy rozszerzyły się, gdy ogromny słoń wyłonił się spomiędzy drzew, trąbiąc alarmująco i szarżując w kierunku rozproszonych turystów.
Grupa pogrążyła się w chaosie, ludzie krzyczeli i potykali się podczas ucieczki. Ale gdy pozostali zniknęli w zaroślach, Amara utkwiła wzrok w miejscu, a jej spojrzenie zrównało się ze spojrzeniem słonia, który zwolnił, skupiając się wyłącznie na niej.

Jej umysł szalał, uwięziony między poczuciem zachwytu a świadomością, że to nie było łagodne, przewidywalne spotkanie. Każdy instynkt podpowiadał jej, by się wycofać, pójść za przykładem turystów i uciec na drzewa. Ale wzrok słonia – stały, niemal błagalny – utrzymywał ją w miejscu.
To nie było tylko przestraszone zwierzę; wydawało się, jakby czegoś od niej chciało. Próbowało kogoś poprowadzić, a ponieważ Amara nie uciekła jak inni turyści, wydawało się, że padło na nią.

Jej drżące palce dotknęły rękojeści małego noża kempingowego w jej torbie, gest, który sprawił, że poczuła się zarówno bezbronna, jak i absurdalna. W starciu z tak masywnym stworzeniem to małe ostrze było beznadziejnie nieadekwatne.
Zza jej pleców, gorączkowe krzyki innych turystów przeszyły leśną ciszę. “Nie rób tego!” ktoś zawołał, głosem zabarwionym strachem. “Tam nie jest bezpiecznie! Amara odwróciła głowę, dostrzegając przez drzewa ich szerokie, spanikowane oczy.

Przewodnik krzyczał coś w swoim ojczystym języku, jego głos był gorączkowy, gestykulował rozpaczliwie. Tylko kilka słów dotarło do niej przez naglący ton jego głosu – “Nie idź… niebezpieczeństwo!” – ale znaczenie było jasne.
Słoń zatrzymał się, odwrócił lekko głowę, jakby nasłuchiwał, a jego ciemne oczy skierowały się z powrotem na Amarę, przekazując niewypowiedzianą wiadomość: podążaj za nim. Robiąc krok do przodu, zdawał się uważnie ją obserwować, jakby upewniając się, że za nią podąża. Amara złapała oddech. Nie miała już żadnych realnych opcji; ucieczka wydawała się teraz absurdem.

Z głębokim, chwiejnym oddechem zrobiła pierwszy krok naprzód, wciągnięta w leśne cienie. Każdy krok oddalał ją od świata, który znała. Gęste listowie otaczało ich, rzucając cień na ścieżkę, ale słoń poruszał się celowo, prowadząc ją w sposób, który wydawał się zbyt bezpośredni, by był przypadkowy.
Nerwy Amary zaczęły szczypać, a powietrze przesycone było zapachami wilgotnej ziemi i liści. Z każdym krokiem czuła, że zagłębia się w nieznane, a jej wcześniejsze obawy zostały złagodzone przez intensywną ciekawość, dokąd zmierzają – i dlaczego ten słoń jej szukał.

W miarę jak las gęstniał, powietrze wypełniały dziwne dźwięki. Owady brzęczały w ciężkich chmurach, a ich brzęczenie wpadało w dziwny rytm. Cienie przesuwały się nad głowami, a Amara dostrzegała przelotne spojrzenia ptaków przelatujących między gałęziami.
Od czasu do czasu spoglądała za siebie, na wpół w nadziei, że zobaczy innych turystów lub nawet przewodnika, ale nikogo nie było. Była zupełnie sama z tym zwierzęciem, jej obrońcą i porywaczem jednocześnie.

Po wielu godzinach marszu Amara zauważyła, że jej serce zaczęło bić wolniej w rytm delikatnych kroków słonia. Słoń poruszał się celowo i cierpliwie, prowadząc ją z pewnością, której nie mogła zignorować.
Nagle drzewa otworzyły się, ukazując małą polanę. Oczy Amary rozszerzyły się, gdy ujrzała scenę przed sobą: zniszczony namiot, poszarpany i zwietrzały, otoczony porozrzucanymi skrzyniami i metalowymi pułapkami. Serce jej zamarło.

To nie był zwykły obóz – miał niepowtarzalny, brzydki wygląd kryjówki kłusowników. Głębokie napięcie wypełniło powietrze, gdy podeszła bliżej, nie mogąc oderwać wzroku od brzydkich pozostałości ludzkiej ingerencji. Każda jej część krzyczała, by odwrócić się i uciekać, ale nie mogła – nie ze słoniem obok niej, niezachwianym.
Wzrok Amary powędrował od namiotu do plamy cienia na skraju polany. Oddech uwiązł jej w gardle. Przywiązane grubą liną do kołka w ziemi leżało młode cielę słonia, jego mała, drżąca postać była ledwo widoczna w słabym świetle. Oczy cielęcia były szeroko otwarte ze strachu, desperacko chciało się uwolnić.

Ten widok coś w niej złamał. To dlatego słoń ją tu przyprowadził. To cielę, bezbronne i przerażone, potrzebowało pomocy – a ona była jedyną osobą, która mogła jej udzielić. Amara spojrzała na dorosłą słonicę obok siebie, a w jej oczach pojawiło się zrozumienie. To była matka i szukała pomocy Amary w jedyny sposób, jaki znała.
Wzięła drżący oddech, a jej ręce zaczęły grzebać w torbie. Nóż kempingowy wydawał się zimny i nietrwały w jej uścisku, ale to było wszystko, co miała. Uklękła, skanując ziemię w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak ruchu wokół obozu. Wyglądało na puste, ale włoski na karku stanęły jej dęba, ostrzegając, że niebezpieczeństwo czai się, ukryte tuż poza zasięgiem wzroku.

Amara wzięła głęboki, uspokajający oddech i kucnęła nisko, prześlizgując się przez pierwszą linię zarośli skrywających kryjówkę. Każdy mięsień był napięty, serce waliło jej jak młot, gdy skradała się naprzód, każdy krok obliczony tak, by uniknąć suchych, trzeszczących liści, które groziły jej zdradą.
Tuż za linią wzroku usłyszała niewyraźne głosy – przyciszoną rozmowę dwóch mężczyzn, których ton był leniwy i nieświadomy. Oparła się o pień drzewa, wsłuchując się w zbliżające się słowa i szukając w głowie planu.

Powoli przeskanowała ziemię i dostrzegła niewielki, gładki kamień oparty o pobliski korzeń. Sięgając w dół, podniosła go, a jego chłodny ciężar uziemił ją, przypominając jej o tym, o co toczy się gra. Wstrzymując oddech, oparła się o drzewo i rzuciła kamień w kierunku odległego końca obozu, a jego słaby stukot był ledwie głośniejszy od szeptu.
Jeden z kłusowników poderwał się na baczność, chrzęszcząc butami. “Słyszałeś to? – mruknął, jego ton był podejrzliwy. Drugi mężczyzna, który na wpół odpływał w popołudniowym upale, chrząknął, podnosząc się.

“Idź to sprawdzić – powiedział z irytacją w głosie. Pierwszy kłusownik przewrócił oczami, ale ruszył w stronę dźwięku, dając Amarze możliwość, której potrzebowała. Gdy odszedł, oparła się plecami o drzewo i wślizgnęła do zacienionej części w pobliżu podstawy gęstego, rozłożystego krzewu.
W nosie czuła zapach wilgotnej ziemi i gnijących liści, ale zignorowała go, skupiając wzrok na ścieżce przed sobą. Jeden z kłusowników zostawił swój karabin oparty o skrzynię kilka kroków dalej. Gdyby poruszała się szybko, mogłaby go wyminąć. Ale każda sekunda zwłoki była o sekundę za długa.

Jej palce zacisnęły się wokół małego noża, jej jedynej broni w miejscu, w którym nie miała prawa przebywać. Wybiegła z krzaków, używając większych skrzyń i beczek jako osłony, lawirując między nimi, a jej serce przyspieszało za każdym razem, gdy jej stopa stykała się z ziemią.
Najmniejszy hałas mógł ją zdradzić, a z każdym ostrożnym krokiem czuła na sobie ciężar niebezpieczeństwa, jakby samo powietrze wstrzymywało oddech. Gdy dotarła do następnej skrzyni, zza jej pleców dobiegł głos.

“Hej, gdzie poszłaś?” Kłusownik, który sprawdził hałas, wracał, jego ciężkie buty chrzęściły na ziemi. Amara zamarła, przyciskając się do boku skrzyni, modląc się, by jej ciemne ubranie wtopiło się w cień, by była niewidoczna w słabym świetle przefiltrowanym przez baldachim.
Ręka drżała jej wokół noża, wiedząc, że gdyby ją teraz zobaczył, nie miałaby szans. Kłusownik zatrzymał się, jego spojrzenie omiatało obóz. Serce biło jej szybciej z każdą sekundą, gdy jego oczy przelatywały zaledwie kilka centymetrów nad jej przykucniętą postacią. “Nic tam nie ma – mruknął do siebie, odwracając się, by dołączyć do swojego partnera z przodu obozu.

Korzystając z okazji, Amara odetchnęła cicho i ruszyła szybko w stronę namiotu, w którym uwiązane było słoniątko. Prześlizgnęła się między skrzyniami i namiotami, robiąc się tak mała, jak to tylko możliwe. Jej umysł wirował, myśląc o każdym ruchu, każdym potencjalnym hałasie.
Była już tak blisko, że mogła dostrzec szerokie, spanikowane oczy cielęcia i jego małe ciałko skulone przy kołku w ziemi. Ten widok tylko wzmocnił jej determinację, by wydostać ich oboje z tego miejsca.

Sięgnęła w dół, muskając palcami wilgotną ziemię, gdy zbliżyła się do cielaka. Biedne stworzenie oddychało szybko, a jego mały tułów drżał, gdy wyczuło jej zbliżanie się. Wiedziała, że musi działać szybko. W każdej chwili mężczyźni mogli ją zauważyć, zdać sobie sprawę, że brakuje jej w grupie, lub co gorsza, dostrzec ją przykucniętą obok bezbronnego cielaka.
Gdy zaczęła ostrożnie przecinać liny wiążące cielę, nagły szelest sprawił, że zamarła z nożem w powietrzu. Wstrzymała oddech, serce waliło jej w uszach, słuchając jak jeden z kłusowników głośno narzeka. “Za długo tu jesteśmy. Szefowi się to nie spodoba, jeśli wkrótce się nie ruszymy

Gdy Amara odcięła ostatnią nitkę liny, cielę wydało z siebie cichy, niemal pełen ulgi skowyt. Położyła uspokajającą dłoń na jego drżącym boku, mając nadzieję, że uspokoi go na tyle, byśmy mogli razem po cichu się wymknąć. Młody słoń miał jednak inne pomysły.
Gdy tylko odwróciła wzrok, by przyjrzeć się ścieżce, słoniątko wystartowało z zaskakującą prędkością, pędząc prosto w las. Zaskoczony wrzask wyrwał się z jej ust, gdy odwróciła się, obserwując, jak mała sylwetka cielęcia znika w gęstym listowiu.

Spanikowany sprint cielaka nie pozostał niezauważony. Głosy rozbrzmiały za nią, pilne i ostre. “Słyszałeś to? – zaszczekał jeden z kłusowników, a jego głos nabrał podejrzliwości. Ciężkie kroki uderzały o ziemię, zbliżając się do jej pozycji.
Zanim Amara zdążyła choćby pomyśleć o ucieczce, szorstkie dłonie chwyciły ją za ramiona, ciągnąc na nogi. Sapnęła, wykręcając się w ich uścisku, ale ich uścisk był mocny. “No, no… patrzcie, co my tu mamy – zadrwił jeden z mężczyzn, a jego spojrzenie było twarde i zimne, gdy przyglądał się jej rozczochranemu wyglądowi.

Drugi kłusownik, z twarzą naznaczoną poszarpaną blizną, podniósł karabin i wycelował go prosto w jej klatkę piersiową. “Co mamy z nią teraz zrobić? – zapytał ten z blizną, z nikczemnym błyskiem w oczach. “Proste Jego partner uśmiechnął się, poprawiając chwyt na broni.
“Zwiążemy ją. Długo nas nie będzie, zanim ktokolwiek ją znajdzie Po kręgosłupie Amary przebiegł dreszcz, a jej umysł rzucił się do ucieczki. Gardło jej się ścisnęło i starała się zachować spokojny wyraz twarzy, ale puls walił jej w uszach, zagłuszając wszystko inne. Nie mogli poważnie planować..

Zanim zdążyła ogarnąć własne przerażenie, ziemią pod nimi wstrząsnął potężny huk. Drzewa zadrżały, a pewny siebie wyraz twarzy kłusowników załamał się, a ich głowy skierowały się w stronę dźwięku. Z gęstych zarośli wyłoniła się matka słoni, jej uszy rozwarły się szeroko, a oczy płonęły wściekłością.
Wydała z siebie ogłuszającą trąbę, która sprawiła, że ptaki rozpierzchły się w powietrzu, a kłusownicy zamarli w miejscu. “Co do…” jąkał się jeden z mężczyzn, a jego głos był ledwo słyszalny ponad wściekłym rykiem słonia. Nie miał jednak szansy dokończyć. Słoń zaszarżował, a jego masywna postać pędziła w ich kierunku z niepowstrzymaną siłą.

Panika zalała oczy kłusowników, którzy rzucili się do ucieczki, upuszczając broń i potykając się o siebie w szaleńczym odwrocie. Amara wykorzystała chaos, wyślizgując się z ich uścisku. Pobiegła w przeciwnym kierunku, jej serce waliło zarówno ze strachu, jak i ulgi.
Nie zatrzymała się, dopóki nie dotarła do małej polany, gdzie, ku jej zdumieniu, cielę czekało, stojąc blisko krawędzi drzew. Cielę, wyczuwając obecność Amary, pospieszyło w jej stronę, a jego mały tułów podniósł się, by pogłaskać ją z ulgą.

Amara ostrożnie podeszła do cielęcia, jej nogi wciąż drżały. Czujne spojrzenie cielaka złagodniało, gdy Amara podeszła bliżej i poczuła przypływ wdzięczności. Zerknęła przez ramię, obserwując, jak matka słoni wyłania się z drzew, by do nich dołączyć. Razem utworzyły linię, a stała obecność słonicy matki dawała Amarze ulotne poczucie bezpieczeństwa.
Amara szła obok słoni, a dreszczyk emocji związany z ucieczką wciąż pulsował w jej żyłach. Dżungla nigdy nie była tak żywa – każdy szept liści, każdy przemykający cień zdawał się opowiadać historię, napełniając ją dziwną radością, której nigdy wcześniej nie znała.

Jej oddechy były miarowe, a serce zaczęło zwalniać, uspokajane przez delikatny rytm matki słonicy i jej cielęcia idących obok niej. Spojrzała na słonicę, wdzięczna za jej spokojną i opiekuńczą obecność. Jeśli miała przetrwać w dżungli, nie mogła prosić o lepsze towarzystwo.
Ale z tyłu rozległo się słabe trzaśnięcie, na tyle ostre, że zatrzymało ją w miejscu. Słonie również się zatrzymały, nadstawiając uszu i napinając ciała. Amara odwróciła się, gdy coś przeleciało obok niej, przecinając powietrze w miejscu, gdzie ułamek sekundy wcześniej znajdowała się jej głowa.

Jej umysł stał się pusty, instynkty wzięły górę, a ciało opadło nisko, przyciskając ją do ziemi. Rozległ się kolejny huk, teraz już nie do pomylenia – wystrzał. Słonica matka zareagowała natychmiast, jej masywna sylwetka zdawała się podwoić, a uszy rozwarły się szeroko i wydała z siebie trzęsący ziemią ryk.
Słonica matka wydała z siebie głęboki, dudniący okrzyk, prowadząc Amarę i cielę pod osłonę zarośli. Ale nawet gdy ruszyli, Amara dostrzegła dwie postacie o ponurych twarzach, które zbliżały się do niej.

Ogarnęła ją panika, ale zmusiła się do dalszego ruchu, napędzana determinacją, którą czuła od matki słonia. Przedarła się przez gęstą roślinność, jej kroki zrównały się z małymi, szybkimi krokami cielęcia, gdy weszły głębiej w las.
Zaryzykowała spojrzenie przez ramię i zobaczyła dwóch kłusowników, którzy zbliżali się do nich, ich kroki stawały się coraz głośniejsze, a na twarzach malowała się wściekłość. Serce Amary waliło, jej oddech był ciężki w gardle, gdy zmuszała swoje nogi do dotrzymywania kroku matce słonia.

Las rozciągał się przed nią jak długi zielony tunel, mieszanka cieni i światła słonecznego migoczącego na ich drodze, rzucając wszystko w surrealistyczną, senną mgłę. Jej wzrok zacieśnił się, skupiając się wyłącznie na szlaku przed nią.
Nagle matka słoni zatrzymała się, obracając głowę, by spojrzeć na Amarę i cielę, zachęcając ich do kontynuowania wędrówki, ustawiając się między nimi a kłusownikami. Amara zawahała się, niepewna, czy zostać blisko, czy biec dalej. Ale delikatnym szturchnięciem trąby, matka słonica popchnęła Amarę do przodu, zachęcając ją i cielę do kontynuowania bez niej.

Cielę jęknęło cicho, ale posłusznie podążyło za nią, prowadząc Amarę głębiej w drzewa. Poruszali się w ciszy, a jej umysł szalał, gdy próbowała zrozumieć swoją sytuację. Czuła pierwotny dreszcz przetrwania, łagodzony jedynie przez surowy strach, który czepiał się każdej jej myśli.
Rzuciła okiem za siebie, by zobaczyć, jak matka słoni wciąż blokuje drogę kłusownikom, a jej masywna sylwetka stanowi solidną barierę między nimi a Amarą. Ale nawet z tej odległości mogła stwierdzić, że to nie wystarczy, by powstrzymać ich na długo.

Ich kroki wdarły się na polanę, a światło słoneczne przebiło się przez baldachim i ukazało wszystko w pełnej krasie. Serce jej podskoczyło, gdy dostrzegła tłum zgromadzony na skraju polany – znajome twarze, turystów z jej grupy wraz z grupą strażników leśnych. Ulga zalała ją, mieszając się z pilną potrzebą, która popchnęła ją naprzód.
“Tutaj! – krzyknęła jedna z turystek, machając rękami, gdy dostrzegła Amarę. Strażnicy natychmiast przystąpili do działania, rozpoznając napiętą sytuację i szybko ruszając, by przechwycić kłusowników. Dwaj mężczyźni zachwiali się na widok tłumu, a ich brawura szybko rozpłynęła się pod okiem uzbrojonych strażników.

Próbowali uciec, ale było już za późno. W ciągu kilku sekund strażnicy zatrzymali ich, a ich protesty zagłuszył szmer gapiów i surowe polecenia funkcjonariuszy. Amara wydychała długi, drżący oddech, a jej ramiona w końcu rozluźniły się, gdy zdała sobie sprawę, że niebezpieczeństwo minęło.
Uklękła, zmęczona, wyciągając rękę do cielęcia, które przycisnęło się do jej boku, a jego mała trąba wyciągnęła się, by dotknąć jej dłoni w geście wspólnej ulgi.

Matka słoni, upewniwszy się, że zagrożenie ze strony kłusowników zostało zneutralizowane, podeszła do nich, a jej spokojne, mądre oczy spotkały się z oczami Amary. Położyła delikatną trąbę na grzbiecie swojego cielęcia, prowadząc je bliżej swojego boku.
Gdy kłusownicy zostali wyprowadzeni, związani i wściekli, Amara spojrzała na strażników leśnych, którzy zaczęli przesłuchiwać turystów i oceniać scenę. Wypełniali oficjalny raport, zaznaczając nielegalną działalność kłusowników dla przyszłych działań. Amara skinęła głową z wdzięcznością, gdy jeden ze strażników podszedł do niej, a jego wyraz twarzy był mieszanką ulgi i szacunku.

“To była niezła odwaga – powiedział, spoglądając na słonie. “Te zwierzęta nieczęsto nawiązują więź z obcymi. Musiałaś zasłużyć na ich zaufanie Amara uśmiechnęła się słabo, spoglądając na swoich niezwykłych towarzyszy. “Uratowały mi życie – mruknęła miękkim głosem – Nie sądzę, bym przeżyła bez nich
Strażnik skinął głową, kierując wzrok na słonie. “Mają niezwykłe poczucie lojalności – odpowiedział. “Masz szczęście, że mogłeś się z nimi dzisiaj spotkać” Gdy turyści zaczęli opuszczać polanę, Amara pozostała, a jej wzrok spoczął na matce słonicy i jej cielęciu.

Teraz, gdy kłusownicy odeszli, Amara zrelaksowała się, próbując uspokoić serce, które waliło jej w klatce piersiowej od całej adrenaliny, którą zgromadziła. Podeszła bliżej słoni, wyciągając niepewnie rękę. Matka słoni pochyliła się, a jej ciepła, stabilna obecność dodała jej otuchy.
Amara zdała sobie sprawę, że nadszedł czas, by wracać, a kiedy spojrzała za siebie po raz ostatni, mogłaby przysiąc, że widziała, jak matka słoni patrzy na nią, jakby chciała powiedzieć “Dziękuję”, że ich ścieżki skrzyżowały się z jakiegoś powodu i że na zawsze będzie wdzięczna.
