Spoglądając przez balustradę, Aditya mrużył oczy w mętnej wodzie poniżej, mając nadzieję wbrew nadziei, że wody powodziowe ustąpiły w ciągu nocy. Ale coś przykuło jego uwagę – ciemny, niewyraźny kształt unoszący się w wodzie. Pochylił się bliżej, z przyspieszonym biciem serca, próbując dostrzec, co to było.
“Co to jest?” mruknął pod nosem, jego głos był ledwo słyszalny w niesamowitej ciszy zalanego domu. Obiekt był duży, wolno dryfował tuż pod powierzchnią wody. Jego oczy zwęziły się, gdy próbował się skupić, a słabe światło utrudniało wyraźne widzenie.
Potem, w słabym świetle poranka, prawda się ujawniła. Jego skóra była gładka, lśniąca i niewątpliwie łuskowata. Nagły dreszcz przebiegł mu po kręgosłupie, gdy zdał sobie z tego sprawę. To był wąż – ogromny, z łatwością rozciągający się na kilka stóp. Co gorsza, coś groteskowo wybrzuszało się z jego środkowej części.
Żołądek Adityi zaburczał, gdy zrozumiał, co widzi. Wąż coś połknął – coś na tyle dużego, że w jego ciele powstała widoczna bryła. Aditya cofnął się o krok, ogarnął go strach. “Co on połknął?”

Aditya otarł deszcz z czoła, ściskając mocniej kierownicę, gdy jego SUV toczył się po błotnistej drodze. Od kilku dni niebo było nieprzerwanie szare, a dzisiejszy dzień nie był wyjątkiem. Wyszedł wcześniej z pracy po alarmie, oficjalnym ostrzeżeniu o zamknięciu pobliskiego mostu.
Powodzie się nasilały. Jego priorytetem było teraz dotarcie do domu, zanim rzeka wyleje. Gdy skręcił w swoją ulicę, serce mu zamarło. Droga przed jego domem zamieniła się w płytką rzekę. Woda wirowała wokół zatopionych latarni ulicznych i dryfujących śmieci, sprawiając, że wszystko wyglądało niesamowicie.

Jego SUV przebrnął przez wody powodziowe ze względną łatwością, ale widok jego domu, otoczonego przez wzbierającą wodę, był niepokojący. Zaparkował i wszedł do wody po kolana. Zimno przeszyło jego spodnie, gdy brodził w kierunku drzwi wejściowych, czując ciężar sytuacji.
Wewnątrz panował ponury nastrój. Jego dziadek, stary, ale uparcie niezależny, z trudem ciągnął meble w kierunku schodów. “Woda wlewa się do środka – chrząknął dziadek. Aditya dołączył do niego, rzucając okiem na wznoszący się basen. Ich sanktuarium powoli wypełniało się wodą, zagrażając wszystkiemu, co posiadali.

Razem zaczęli przenosić meble na górę. Pracowali metodycznie, zabierając każdy przedmiot jeden po drugim, ich tempo było pilne, ale ostrożne. Nie było wiadomo, ile mają czasu, zanim woda podniesie się jeszcze bardziej, więc nie mogli sobie pozwolić na żadne błędy.
Po wielu godzinach pracy udało im się przenieść wszystkie ważne rzeczy na wyższe piętro. Wyczerpani, ale z ulgą, usiedli do kolacji. Dziadek Adityi przygotował kolację wcześniej i jedli w ciszy, a dźwięk ulewnego deszczu uderzającego o dach nieustannie przypominał o burzy.

Migotliwe światło świec rzucało długie cienie na ściany, gdy Aditya i jego dziadek kończyli posiłek. Pomimo wzbierających wód powodziowych, pozwolili sobie na krótką chwilę ulgi, mając nadzieję, że do rana woda zacznie ustępować. Potrzebowali wytchnienia, odrobiny dobrych wieści, które pomogłyby im przetrwać. Ale burza miała inne plany.
Gdy noc się przeciągała, Aditya nie mógł zasnąć. Uciążliwa wilgoć przylgnęła do jego skóry, uniemożliwiając relaks. Każdy oddech wydawał się gęsty, a powietrze ciężkie od wilgoci. Ciągły deszcz, niegdyś kojący, teraz wydawał się bezlitosnym waleniem w dach bez końca.

Co więcej, burza zaczęła rozrywać aluminiowe blachy na dachu. Co kilka minut ostry pisk przecinał noc, gdy odrywał się kawałek, pozostawiając szczeliny, przez które wlewał się deszcz. Wyglądało to tak, jakby burza była zdeterminowana, by rozebrać dom kawałek po kawałku. A potem były alarmy.
W pewnym momencie w nocy woda podniosła się na tyle, że zalała parter, docierając do zaparkowanego SUV-a Adityi. Nagły kontakt wody z elektroniką uruchomił alarm, a przenikliwe wycie przebiło się przez burzę. Aditya miał nadzieję, że ucichnie samoistnie, ale tak się nie stało.

To nie był tylko jego samochód. W całej okolicy inne alarmy zaczęły wyć, gdy woda wsiąkała w zaparkowane na ulicy pojazdy. Jeden po drugim, wysokie dźwięki odbijały się echem w powietrzu, konkurując z wiatrem i deszczem. Nieustanny, rozdzierający uszy hałas potęgował chaos, uniemożliwiając zaśnięcie.
Leżąc bezsennie, Aditya czuł na sobie ciężar zmęczenia, ale nie było sposobu, by odciąć się od kakofonii. Burza, grzechoczący dach i niekończące się alarmy sprawiały wrażenie, jakby sama noc była przeciwko nim. Za każdym razem, gdy dźwięk zdawał się cichnąć, włączał się kolejny alarm, wyrywając go z krótkich chwil, w których myślał, że może zasnąć.

To była długa, bezsenna noc. Woda nadal wlewała się do domu, zbliżając się do miejsca, w którym się wycofali. Przytłaczające powietrze było gęste od wilgoci, a sam dom jęczał pod ciężarem wody powodziowej. Minuty ciągnęły się godzinami, a gdy niebo zaczęło się rozjaśniać, Aditya nie zmrużył oka.
W końcu zmusił się do wstania, jego ciało bolało z wyczerpania. Jego pierwszym odruchem było sprawdzenie poziomu wody. Ostrożnie wszedł na szczyt schodów i spojrzał w dół, w słabe światło zanurzonego parteru. Jego SUV, ledwo widoczny przez wodę, wciąż miał migoczące reflektory z powodu zwarcia. Alarmy na szczęście ucichły, ale szkody zostały wyrządzone.

Dom jęczał pod ciężarem wody powodziowej, a jego konstrukcja była nadwyrężona ciągłym naporem. Kiedy Aditya wyjrzał przez balustradę, zatrzymał się. Parter wciąż był zanurzony, mętna woda wirowała powoli, a gruz unosił się leniwie tuż pod powierzchnią.
Żołądek mu się ścisnął. Woda podniosła się jeszcze bardziej i teraz znajdowała się zaledwie kilka stóp od górnego piętra. Wszystko poniżej przepadło, utonęło w mętnej wodzie powodziowej. Panika zawładnęła jego umysłem, ale odepchnął ją na bok. Musieli jakoś przetrwać.

“Dziadku, musimy pomyśleć o naszych zapasach – powiedział Aditya, podchodząc do małej kupki jedzenia, którą udało im się uratować. Jego dziadek, wyglądający na słabego i trzęsącego się z powodu niskiej gorączki, siedział w pobliżu, wpatrując się pustym wzrokiem w deszcz przez okno. “Niewiele nam zostało.”
Aditya przekopał się przez kilka rzeczy, które mieli: małą torebkę ryżu, pół paczki mąki, trochę suszonej soczewicy i trochę fasoli. Spojrzał na dziadka, a potem z powrotem na kurczące się zapasy. “Będziemy musieli to racjonować, inaczej nie wystarczy na więcej niż kilka dni

Podzielili jedzenie na małe porcje. Nie wystarczyło to, by się najeść, ale musiało wystarczyć. Ich największym zmartwieniem była woda. Woda ze studni została zanieczyszczona przez powódź, więc polegali na niewielkiej ilości wody butelkowanej, która im pozostała. Ale to też nie wystarczyło.
Aditya wpadł na pomysł. Wspiął się na dach i zdemontował starą rurę deszczową, ustawiając ją tak, by zbierała ulewę. Gdy z rury zaczęła ściekać świeża deszczówka, poczuł mały przypływ nadziei. Nie było to wiele, ale jednak coś. Mogli to wypić, przynajmniej na razie.

Ale burza nie wykazywała żadnych oznak odpuszczenia. Deszcz padał nieubłaganie, a stan dziadka Adityi zaczął się pogarszać. Jego gorączka się pogarszała, a większość czasu spędzał albo drżąc pod cienkimi kocami, które udało im się uratować, albo mamrocząc do siebie.
Kiedy siedzieli przy oknie, próbując się ogrzać, zauważyli coś przez deszcz. Krowa była przywiązana do drzewa, a jej ciało było do połowy zanurzone we wzbierającej wodzie. Wydała z siebie rozpaczliwy, gardłowy ryk, a jej oczy szalały ze strachu. Aditya poczuł gulę w gardle. “Nie mogą go tam zostawić – mruknął dziadek. “Utonie, jeśli woda jeszcze bardziej się podniesie”

Mijały godziny, a krzyki krowy stawały się coraz słabsze. Kiedy Aditya pomyślał, że biedne zwierzę jest skazane na zagładę, usłyszeli niski warkot silnika łodzi. W strugach deszczu pojawiła się łódź wojskowa, a żołnierze pochylali się nad burtami, skanując okolicę. Dotarli do krowy, przecięli linę, która przywiązywała ją do drzewa i wciągnęli przerażone zwierzę na pokład.
“Dzięki Bogu – szepnął Aditya, obserwując rozwój wydarzeń. Armia wciąż tam była, ratując tych, których mogła. Miał tylko nadzieję, że będą następni. Ale ratunek nie był prosty. Armia miała swój system i priorytety.

Ludzie, których domy zostały całkowicie zniszczone, byli ratowani w pierwszej kolejności. Aditya to rozumiał – to było sprawiedliwe. Ale za każdym razem, gdy przepływająca łódź nie zatrzymywała się, jego nadzieja malała. W końcu ich dom wciąż stał, nawet jeśli znajdował się w połowie pod wodą.
W pewnym momencie łódź ratunkowa zbliżyła się na tyle, że Aditya mógł dostrzec twarze żołnierzy. Ogarnęła go desperacja i krzyknął: “Proszę! Mój dziadek jest chory!”, machając rękami, ale ich dom był nieco oddzielony od innych domów. Silnik łodzi zagłuszył jego głos, a żołnierze go nie usłyszeli. Płynęli dalej, niknąc we mgle.

W domu wody powodziowe podniosły się do najwyższego stopnia schodów. Aditya i jego dziadek siedzieli w ciszy, słuchając deszczu. Gorączka dziadka znów wzrosła i mamrotał coś o końcu świata. Aditya słyszał to wszystko już wcześniej, historie o wielkich powodziach z dzieciństwa, o końcu dni, o tym, jak rzeki odzyskają ziemię.
“Jeśli woda nadal będzie się podnosić, odpłynę” – powiedział nagle dziadek z dziwnym, gorączkowym błyskiem w oku. “Co masz na myśli?” Zapytał Aditya, na wpół żartując, na wpół zaniepokojony. “Już to rozgryzłem – powiedział dziadek. “Galony z wodą pitną. Przywiążę je do siebie gumowymi dętkami z zapasowych opon. Utrzymają mnie na powierzchni. Odpłynę z dala od tego wszystkiego”

Aditya potrząsnął głową. “Nigdzie się nie wybierasz, dziadku. Zostaniemy uratowani, zanim do tego dojdzie” Gorączka wyraźnie odbiła się na staruszku, ale Aditya nie mógł zmusić się do kłótni. Pozwoliłby dziadkowi uwierzyć w swój dziwny plan, gdyby to dało mu trochę komfortu. W międzyczasie Aditya nadal sprawdzał poziom wody, modląc się, by nie wzrósł jeszcze bardziej.
W desperackiej próbie komunikacji ze światem zewnętrznym, Aditya próbował naładować swój telefon za pomocą prowizorycznego dynamo z wentylatora sufitowego. Odwrócił silnik, ręcznie obracając łopatki, aby wygenerować niewielką ilość energii. Udało mu się wysłać szybką wiadomość do matki i poinformować ją, że jest bezpieczny.

Gdy poziom wody wzrósł, Aditya wpadł na zabawny pomysł, by spróbować łowić ryby z balkonu ich dwupiętrowej willi. Ponieważ rzeka wlewała się do ich sąsiedztwa, pomyślał, że w wodach powodziowych mogą być ryby. Używając resztek mąki jako przynęty, zarzucił żyłkę do mętnej wody, dzieląc się rzadką chwilą humoru z dziadkiem w tej tragicznej sytuacji.
Ale zamiast ryb znaleźli małe węże skubiące przynętę. Widok ten początkowo ich zaskoczył, ale potem obaj wybuchnęli śmiechem. To było dziwne, niepokojące uświadomienie sobie, że powódź wniosła do ich życia coś więcej niż tylko wodę. Rzeka stała się częścią ich domu i przyniosła ze sobą swoich mieszkańców.

W miarę upływu czasu wszystko zmieniło się w plamę głodu, wyczerpania i oczekiwania. Helikoptery latały nad głowami, od czasu do czasu spuszczając liny, by przetransportować ludzi w bezpieczne miejsce. Ale nie przyleciały jeszcze po Adityę i jego dziadka. Za każdym razem, gdy słyszeli dźwięk łopat helikoptera, wybiegali na zewnątrz, mając nadzieję, że zostaną zauważeni. Ale ich dom, wciąż w większości nienaruszony, nie przyciągał wystarczającej uwagi.
Aditya był niespokojny, nie mógł spać. Deszcz nieco zelżał, ale dom jęczał i skrzypiał pod ciężarem zalanych ścian. Wstał, zamierzając ponownie sprawdzić poziom wody. Kiedy zbliżał się do schodów, zauważył coś dziwnego – dziwny dźwięk, jakby miękki, powolny ruch wypieranej wody.

Zmrużył oczy w ciemności, spoglądając w dół schodów, ale było zbyt ciemno, by widzieć wyraźnie. Pomyślał, że to może gruz, coś unoszącego się z zewnątrz. Ale gdy się zbliżył, zmroziło mu krew w żyłach. Kształt nie był gruzem – poruszał się, żył.
Cofnął się powoli, serce mu waliło, a w głowie kłębiło się od możliwości. Co było w ich domu? Chwycił latarkę i poświecił nią w mętną wodę. Wtedy to zobaczył. Węża. Ale nie był to zwykły wąż.

Był masywny, jego ciało zwijało się ospale w wodzie, zajmując większość przestrzeni na dole schodów. Jego skóra była śliska i lśniąca, a łuski odbijały słabe światło w niesamowitych wzorach. Musiał wejść do domu przez otwarte drzwi, niesiony przez powódź.
Ale coś było nie tak. Wąż nie poruszał się swobodnie. Wydawał się ociężały, prawie utknął. Wtedy Aditya zauważył wybrzuszenie w jego ciele – dużą, groteskową bryłę, która zniekształcała środek stworzenia. Wąż połknął coś, coś masywnego, a teraz nie mógł się ruszyć.

Aditya poczuł falę mdłości, gdy jego umysł prześcigał się w możliwościach. Co mogło być tak duże, że nawet to ogromne stworzenie nie mogło tego strawić? Wąż unosił się bezradnie w wodzie, a jego ciało było obciążone tym, co zjadł.
Pośpieszył obudzić dziadka, który był oszołomiony, ale wystarczająco przytomny, by zrozumieć. Obaj stanęli na szczycie schodów, wpatrując się w potwornego intruza. “Co on mógł zjeść?” wyszeptał dziadek drżącym głosem.

Aditya potrząsnął głową, nie mogąc odpowiedzieć. Patrzyli w napiętej ciszy, jak wąż szamotał się, a woda leniwie wirowała wokół jego masywnego ciała. Cokolwiek połknął, w najbliższym czasie nigdzie się nie wybierał. I oni też nie zamierzali.
Burza na zewnątrz zaczęła ustępować, deszcz zmniejszył się do lekkiej mżawki, ale w ich zalanym domu napięcie było nie do zniesienia. Obecność węża dodała nową warstwę terroru do ich i tak już niepewnej sytuacji. Helikoptery wciąż latały nad głowami, ale nie mieli pojęcia, kiedy i czy w ogóle wojsko po nich przyjdzie.

Na razie byli uwięzieni – uwięzieni w domu powoli pochłanianym przez wodę, z gigantycznym wężem blokującym ich jedyną drogę ucieczki. A cokolwiek wąż połknął, pozostawało przerażającą tajemnicą, czającą się tuż pod powierzchnią.
Wąż nie poruszał się już zbytnio, ale z pewnością żył, a jego masywne ciało było teraz prawie całkowicie zanurzone pod mętną wodą wypełniającą dom. Co jakiś czas ciało węża tworzyło fale, wysyłając małe fale po całym pokoju.

Aditya stał na tarasie, wpatrując się w niebo, gdzie od czasu do czasu przelatywały helikoptery wojskowe, prowadząc operacje ratunkowe. Za każdym razem, gdy słyszał słaby warkot ostrzy, jego serce podskakiwało z nadzieją, by zaraz opaść, gdy przelatywały obok.
“Pomocy! Pomocy!” Krzyknął Aditya, jego głos pękał pod napięciem. Wyrwał pasek czerwonego materiału ze starej koszuli, machając nim gorączkowo w stronę helikopterów. Machał, aż bolały go ręce, krzyczał, aż bolało go gardło, ale helikoptery były skupione gdzie indziej.

Zaczął też gorączkować. Jego skóra płonęła, a intensywna wilgoć zalanego domu dusiła go, utrudniając oddychanie. Pot spływał mu po twarzy, mieszając się z niekończącym się deszczem, który nadal lał ciężkimi płatami z ciemnego, burzowego nieba.
Tymczasem jego dziadek miał się nieco lepiej. W jednym z pokoi na piętrze znalazł antybiotyki, które wzięli, mając nadzieję na zwalczenie gorączki. Powoli leki zaczęły działać, łagodząc objawy, ale ich sytuacja żywnościowa stawała się tragiczna.

Od dawna nie mieli już nic wartościowego do jedzenia. Powódź zmiotła większość ich zapasów, zostawiając ich z owsianką ryżową, odrobiną soli i kilkoma marynowanymi owocami mango. Z dnia na dzień ich posiłki stawały się coraz mniejsze, ledwo wystarczając na przeżycie.
Woda nie zdawała się ustępować, a nic nie wskazywało na to, że armia przywiezie racje żywnościowe lub uratuje ich w najbliższym czasie. Aditya siedział sfrustrowany, wpatrując się w swój telefon, próbując ponownie naładować go za pomocą dynamo z wentylatora sufitowego. Była to desperacka próba.

Udało mu się go naładować, ale kiedy go włączył, sieć komórkowa nadal nie działała. Żadnych połączeń, żadnych wiadomości – tylko pusty ekran. Byli całkowicie odcięci, bez możliwości skontaktowania się z kimkolwiek w celu uzyskania pomocy lub aktualnych informacji na temat akcji ratunkowej.
Niepokój Adityi rósł z każdą mijającą minutą. Upał, wilgoć i brak jedzenia wykańczały go zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Nie mógł pozbyć się wrażenia, że zaraz wydarzy się coś gorszego. No i jeszcze ten wąż – jego obecność robiła ogromne wrażenie.

Chociaż wąż nie poruszał się zbytnio, dźwięk jego sporadycznego miotania się w wodzie poniżej przyprawiał Adityę o dreszcze. Jego umysł szalał, wyobrażając sobie gigantyczne stworzenie powoli wchodzące po schodach, jego masywne ciało zbliżające się z każdym pluskiem.
Wiedział, że wąż nie mógł się daleko poruszyć – jego ogromny brzuch to uniemożliwiał – ale myśl o tym, jak wynurza się z wody, a jego masywna głowa pojawia się na szczycie schodów, napełniła go głębokim poczuciem strachu. Nie mógł oderwać wzroku od schodów.

Aditya opadł na podłogę, czując chłodne płytki pod nogami, gdy oparł się plecami o ścianę. Godziny ciągnęły się, a teraz, gdy dom był w większości pusty od jedzenia, miał obsesję na punkcie najdrobniejszych szczegółów.
Każde skrzypnięcie domu, każdy plusk wody, wydawały się odbijać głośniejszym echem teraz, gdy deszcz nieco ustąpił. Jego umysł błądził i zaczął liczyć rzeczy – sekundy między kroplami deszczu, liczbę gwoździ w odsłoniętych belkach powyżej, wszystko, aby powstrzymać rosnące poczucie beznadziejności.

To było jak powolne rozmycie, minuty rozciągały się w coś, co wydawało się dniami. Od czasu do czasu Aditya stawał przy oknie, spoglądając na zalany krajobraz, obserwując, jak niesamowicie wszystko wydaje się nieruchome w oddali. Właśnie wtedy jego podmokła willa zaczęła jęczeć wokół niego.
Czuł, jak dom subtelnie przesuwa się pod ciężarem wody. Na ścianach zaczęły pojawiać się pęknięcia, a nieustający deszcz wsiąkał w każdy kąt. Wiedział, że dom wytrzyma tylko tak długo.

Z wyczerpania i desperacji, Aditya wpadł na lekkomyślny pomysł. Był wyczerpany, brakowało mu jedzenia i wody, a ostatnią rzeczą, jakiej potrzebował, był gigantyczny wąż w jego domu.
Jego dziadek nie potrafił pływać, a gdyby dom się zawalił lub wąż zbliżył się, ich szanse na przeżycie drastycznie by spadły. Chwycił kij ze strychu, połamaną nogę mebla, którą udało im się uratować, i wziął głęboki oddech.

Ledwo widział węża przez mętną wodę, ale słyszał jego sporadyczne pluski, gdy się przemieszczał. Wspomnienie masywnego, zwiniętego ciała węża i tajemniczego wybrzuszenia w jego brzuchu napawało go lękiem. Ale głód i frustracja doprowadziły go do punktu bez powrotu.
Ostrożnie zszedł po schodach, trzymając patyk przed sobą, gotowy uderzyć nim węża, gdyby się zbliżył. Serce mu waliło, a każdy krok potęgował strach. Kiedy był wystarczająco blisko, wziął kij i wbił go w wodę, szturchając w kierunku, gdzie jego zdaniem mogło znajdować się ciało węża.

Nagle woda wybuchła z sykiem. Aditya potknął się, gdy głowa węża wynurzyła się na powierzchnię, szczęki lekko się rozwarły, a oczy zwęziły, gdy wysyczał ostrzeżenie. Jego serce przyspieszyło i prawie stracił równowagę, cofając się szybko po schodach.
Wąż, wyraźnie niezadowolony, miotał się w wodzie przez chwilę, zanim osiadł z powrotem, a jego głowa była ledwo widoczna nad powierzchnią. Aditya osunął się na ścianę, serce mu waliło, zdając sobie sprawę, że jakakolwiek próba poruszenia stworzenia była daremna. Musiał czekać, mając nadzieję, że dom wytrzyma do przybycia wojska.

Jego dziadek obserwował go ze szczytu schodów, a jego wyraz twarzy był mieszanką strachu i rezygnacji. “Najlepiej zostawmy to” – mruknął, a jego głos był ledwo słyszalny przez ciągłe kapanie wody wlewającej się do pokoju.
W miarę jak mijały kolejne godziny, stan domu wciąż się pogarszał. Małe kawałki tynku zaczęły spadać z sufitu, a drewniane belki jęczały pod ciężarem zalanych ścian. Aditya nieustannie spoglądał na dziadka, dręczyła go myśl o jego nieumiejętności pływania. Musieli się trzymać, nie mieli innego wyjścia.

Wtedy, gdy Aditya zaczynał już tracić nadzieję, usłyszał dźwięk silnika łodzi. Wydostał się na taras, wymachując czerwoną płachtą i krzycząc do bólu gardła. Zauważył małą łódź z personelem wojskowym, a jego ciało ogarnęła ulga. Żołnierze zakotwiczyli i zawołali do niego, oceniając sytuację.
“Jesteśmy tutaj! Jesteśmy tylko my dwaj!” Krzyknął Aditya. Jeden z żołnierzy, kapitan, odparł: “Woda wkrótce zacznie odpływać. Wrócimy po was oboje. Poczekaj – to powinno zająć tylko godzinę lub dwie” Aditya skinął głową, czując, jak niewielki ciężar znika z jego piersi, ale ulga była krótkotrwała.

“Jest coś jeszcze! – krzyknął. “W domu jest wąż. Ogromny. Połknął coś i utknął pod wodą Żołnierze wymienili spojrzenia, a ich twarze spoważniały. Najwyraźniej to było coś więcej niż rutynowa akcja ratunkowa.
“Wiesz, co połknął? – zapytał jeden z żołnierzy, a w jego głosie zabrzmiała troska. Aditya potrząsnął głową. “Nie mam pojęcia – odpowiedział. “Ale jest ogromny. Wciąż jest na dole” Żołnierze szybko skontaktowali się przez radio ze swoim dowództwem w celu uzyskania wskazówek.

Po kolejnej godzinie niespokojnego oczekiwania woda w końcu zaczęła odpływać. Powoli, ale pewnie, woda zalewająca ich dom zaczęła ustępować. Aditya obserwował ze szczytu schodów, jak coraz większa część parteru staje się widoczna, odsłaniając węża.
Wąż nadal leżał nieruchomo w rogu pokoju, a jego spuchnięty środek był uwięziony pod nogami stołu. Kiedy wojsko wróciło, byli gotowi. Przywieźli ze sobą weterynarza i lekarza, przygotowanych na każdą sytuację.

Gdy żołnierze weszli do domu, ostrożnie zbliżyli się do węża, który utknął, a jego masywne ciało ledwo się poruszało. Weterynarz szybko ocenił sytuację, decydując o najlepszym sposobie działania. Było jasne, że wąż potrzebuje natychmiastowej pomocy.
Spokojnymi dłońmi weterynarz uspokoił węża, upewniając się, że nie będzie się miotał podczas zabiegu. Gdy wąż był już całkowicie nieprzytomny, weterynarz rozpoczął delikatny proces rozcinania jego spuchniętego brzucha, aby wydobyć to, co powodowało niedrożność.

Aditya i jego dziadek stali w pobliżu, z walącymi sercami, obserwując pracę weterynarza. Każda chwila wydawała się wiecznością. Co połknął wąż? Czy był to człowiek? Zwierzę? Możliwości były przerażające, a każda z nich bardziej makabryczna od poprzedniej.
Po tym, co wydawało się wiecznością, weterynarz w końcu wyciągnął coś z żołądka węża. To nie było ciało. Nie było to nawet coś żywego. Był to przerośnięty pluszowy miś, przemoczony, którego pluszowe futro przywierało do rąk weterynarza w rękawiczkach.

Widok rozmoczonej pluszowej zabawki był tak nieoczekiwany, tak absurdalny, że Aditya nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Jego dziadek zaśmiał się, kręcąc głową z niedowierzaniem. Wąż pomylił pluszowego misia z jedzeniem, prawdopodobnie z powodu zanurzenia w wodzie.
Weterynarz uśmiechnęła się, gdy zszywała węża, wyjaśniając, że prawdopodobnie połknął misia, myśląc, że jest łatwym posiłkiem. Na szczęście operacja zakończyła się sukcesem, a wąż wyzdrowieje na czas, ku uldze wszystkich po tym chaosie.

Aditya, wciąż się śmiejąc, zwrócił się do dziadka. “Cóż, chyba nie będziemy musieli się już martwić o tego węża”, powiedział z uśmiechem. Jego dziadek odwzajemnił uśmiech, a napięcie, które wisiało nad nimi od kilku dni, w końcu zelżało wraz ze stopniowym przemijaniem burzy.
Wojsko obiecało, że wkrótce wróci, by zabrać ich w bezpieczne miejsce. Na razie Aditya i jego dziadek byli zadowoleni z czekania, wiedząc, że najgorsze jest już za nimi. Gdy niebo się przejaśniło, wody powodziowe ustąpiły, pozostawiając ich dom zniszczony, ale wciąż stojący.

Burza w końcu się skończyła. Wąż został pokonany, a Aditya poczuł ogarniający go spokój. On i jego dziadek stali razem, obserwując słońce przebijające się przez chmury po raz pierwszy od wielu dni.